środa, 10 września 2014

Na eksperymenty do EXPERYMENTU!

Wzięła Matka i po ciężkim roku pracy pojechała na urlop. Taaaa urlop..... od kiedy wyjazd na tzw. wypoczynek z trójka dzieci można nazwać urlopem... No nieważne.... zwał jak zwał, już odbębnione. W tym roku spędziliśmy niespełna 2 tyg. nad morzem. Niespełna 2! , więcej z trójką krzykaczy - jednego swojego i dwóch "obcych" nawet najtwardsza Matka by nie zdzierżyła.
Pogoda dała radę, więc Matka mogła potomstwo wypędzić nad morza brzeg, pilnując jedynie czy któreś za głęboko do wody nie wlazło. Niestety ... taki stan rzeczy nie utrzymał się długo. Małe, rozdarte szybko zaczęły się nudzić i nawet o pozornym relaksie zapomnij Matko! A jeszcze jak pada...... tragedia!

http://www.experyment.gdynia.pl/

W środę właśnie padało. Trzy senne marudy dały czadu... W poszukiwaniu rozrywek ruszyliśmy do miasta. Gdynia przywitała nas pochmurnie, ale z nadzieją na poprawę... Nie zmienia to faktu, że dalej z nieba woda się lała, więc bez dachu nad głową ani rusz. W poszukiwaniu owego dachu trafiliśmy na EXPERYMENT. Od razu skojarzył nam się ze stołecznym KOPERNIKIEM.


Postanowiliśmy skorzystać. Trochę drogo, ale cóż w tym kraju i rozrywka, i kultura, o nauce nie wspomnę swoje kosztuje. Za 4 dosrosłych i 3 dzieci zapłaciliśmy 106 PLN. Pan ojciec szybko zsumował dorosłych i dzieci, spojrzał na opcję sprzedażowe biletów, przetasował młode i dorosłych, by wyszło najkorzystniej i skorzystaliśmy z opcji 2+3 i dwa normalne - jak ktoś wybiera się z taką ferajną to ma już gotowca. Dzieci od 2 roku życia też muszą mieć płatny bilet, więc nie zasugerujcie się faktem, że do 3 r. ż. wszytsko za free...


Szczęście, że krzykaczom insytucja przypadła do gustu. Gonitwa za jednym czy drugim, albo trzecim trwała ponad 3 godziny. Nie wszystko, wiadomo, młodzież mogła ogarnąć swym małym jeszcze rozumkiem i Matka biedna co rusz otrzymywała zestaw pytań, na które odpowiedź zna tylko Google. Wycieczka owa zatem i Matkę znacznie dokształciła, a na pewno zmusiła do głębokiego gmerania w umyśle w poszukiwaniu zastygłej wiedzy z dziedziny biologii, chemii, fizyki.... etc. Troszkę Matkę rozczarowała ilość nieaktywnych lub uszkodzonych stanowisk, ale może następnym razem...


Wszyscy się dobrze wybawili. Do tego to poczucie, którego Matka porząda.... nie były to zabawy głupie, tylko takie .... naukowe!
Podczas wizyty Matka szybko doszła do pewnych wniosków.... EXPERYMENT - miejsce ciekawe, więc i oblegane, zatem.... czym wcześniej przyjdziesz tym wiecej zobaczysz. Bliżej południa przypomina on centrum handlowe, gdzie co 5 klientowi dają za darmo plazmę... dziki tłum... i weź tu powiedz 3-latkowi, że jak chce popatrzeć w "miśkrośkop" to musi streczeć 15 minut w kolejce.
I kolejna rada porada - chcesz się Matko napić dobrej kawy - napij się w domu! Na miejscu znajdziesz tylko automat wydający paskudne latte, ale chociaż w dobrej cenie, bo za 3 zeta! :)

Matki aktywne sportowo zapraszam do grupy na FB:
cropped-cover-blog-2.jpg

Zawze i wszędzie spierają nas:
brzuchatki




czwartek, 15 maja 2014

Jedno Memo, a 10 zastosowań dla dzieci w różnym wieku.

Matka zawsze była ogromnym fanem gier planszowych i od lat najmłodszych postanowiła dziecku takowy rodzaj aktywności intelektualnej proponować.
Młode na szczęście złapało bakcyla i planszówki w Matki domu stały się stałym elementem domowych zabaw edukacyjnych. Z czasem przybywało ich coraz więcej i więcej, wykorzystywane były na wielu frontach. Były motorem do zabawy indywidualnej, z rodzicami, róweśnikami, nawet nie raz goście załapali się na "partyjkę" domino albo innej gry o szerokim zakresie wiekowym w stylu ... gra dla osób od lat 5 do 105 :)

Tylko od czego zacząć. Szczególnie w sytuacji kiedy w domu mamy jedno/dwu/trzylatka. Co będzie dla niego interesujące, nie za trudne, a przy okazji nie doprowadzi Matki do szału? Warto wybrać coś co można wykorzystać na wiele sposobów i wystarczy na lata.
Na start poszło MEMO (zwane też memory, a po naszemu pamięcią)
Gra o prostych zasadach, która świetnie ćwiczy pamięć, koncentrację, kojarzenie, uczy logicznego myślenia.


Cała gra to zaledwie 24 tekturowe kartoniki, na nich obrazki, właściwie 12 obrazków razy dwa. Zasady są banalne. Wszystkie odwrócone są obrazkiem do dołu. Gracz ma za zadanie odkryć kolejno dwa kwadraciki i starać się trafić w parę. Wygrywa ten kto zbierze najwięcej par.


Zanim Matka pierwszy raz zagrała ze swą pociechą ..... zastanawiała się głęboko czy oby niespełna 3-latek podoła zadaniu. Czy możliwe jest by taki malec wytrwał do końca gry? Jakież ogromne było jej zdziwienie, kiedy po zakończeniu i ogłoszeniu remisu młode zapragnęło powtórki.... i tak trzy razy..... Oj bardzo zdziwiła się Matka, że taka gra może zapewnić sporą frajdę dziecku, a Matce odrobinę spokoju...


Zaletą gry jest jej wszechstronność i w sumie ponadczasowość. Nadaje się nawet dla roczniaków, trzeba tylko odpowiednio zmienić zasady gry. Można zagrać samemu, można w parze lub w kilka osób.

Kilka naszych zabaw z tą MEMO od GRANNA dla maluszków od roku do 3 lat:

1. Gdzie jest miś?
Wyciągamy trzy kartoniki, w tym ten z ilustracją misia. Do ręki bierzemy drugi kartonik z misiem i pytamy.... gdzie jest miś? Dziecko wybiera prawidłową kartę z trzech leżących przed nim.

2. Który klocek przedstawia.... instrument (zabawkę etc.)
Przygotowujemy trzy kartoniki, w tym ten ilustrujący gitarę (misia etc.) i pytamy, który kartonik  przedstawia instrument. Dziecko wskazuje na jeden z kartoników wyłożonych przed nim.


3. Ułóż sentencję
Prosimy dziecko aby utworzyło np. dwa rzędy - jeden z obrazkami ułożonymi do góry drugi z obrazkami ułożonymi do dołu, albo ułożenie figury geometrycznej np. kwadrat skaładający się z katoników 4x4 w sposób alby powstała szachownica, czyli kartonik odkryty obok kartonika z zakrytym obrazkiem. 
4. Ułóż wieże
Zachęcamy dziecko, aby z klocków ułożyło możliwie najwyższą wieżę.
5. Nazwij przedmiot
Dziecko nazywa przedmioty, które widzi na obrazkach
6. Pogrupuj obrazki
Poukładaj kartoniki w zbiory np. wg koloru tła, grup przedmiotów: zabawki, instrumenty etc.

Ze starszakami można już pobawić się w bardziej zaawansowane opcje:
7. Kalambury I
Dziecko losuje jeden kartonik i pokazuje (bez mówienia) co na nim  jest, do czego służy etc. druga osoba zgaduje. Potem zmiana ról.
8. Kalambury 2
Dziecko losuje kartonik i na kartce próbuje (bez pokazywania) go narysować, druga osoba zgaduje co to za przedmiot. Potem zmiana ról.
9.Kalambury 3
Dziecko losuje kartonik i opowiada co jest na kartoniku, ale nie może podać nazwy przedmiotu, druga osoba zgaduje co to może być. Potem zmiana ról.
10. Ułóż historię
Dziecko losuje kartonik i tworzy historię o przedmiocie, który znajduje się na obrazku.

Ocena: 4,5/ 5
Cena:  20,90 - 29,90 PLN
Info od producenta - TUTAJ

czwartek, 3 kwietnia 2014

Książeczki z wypukłym konturem.

Mamy OKO musi być bystre w pozycjach wydawniczych z zadaniami, bo dziecko ma świra na punkcie zadań, labiryntów, wycinanek i innych takich. Dużo już tego przerobiło i końca w zainteresowaniu nie widać.
Ostatnio Matki OKO przykuła pewna seria książek. Jak na Matki OKO dość nietypowych, bo jak zapewnia wydawca gwarantujących sukces :)

http://siedmiorog.pl/akademia-poznawania-i-malowania-rysuje-figury-geometryczne.html

Cykl "Akademia poznawania i malowania" to seria kolorowanek. Jednak Matki OKO szybko zorientowało się, że nie są to standardowe kolorowanki (jak wiadomo standardowe trącają nudą) Ich ogromną zaletą są silnie wyprofilowane i wypukłe brzegi obrazków. Dzięki nim nawet mało wprawiona rączka da radę sprawnie pokolorować obrazek.


W małe łapki przebiegłej Barbary trafiła pozycja "Rysuję figury geometryczne" Raz dwa się z nimi rozparwiła. Pomimo, że kolorowanka adresowana jest dla posiadaczy conajmniej 4 wiosen, to moja niespełna 3-latka świetnie sobie poradziła. Matki OKO z powodzeniem rekomenduje ją nawet dla młodzików poniżej 4 roku życia.


Matki OKO dostrzegło wiele zalet owej ksiązeczki:
- ćwiczenie rysowania kształtów
- powtórka z kolorów
- wskazywanie kształtów w przedmiotach

Książka to zbiór zadań poświeconych podstawowym kształtom kwadrat, prostokąt,owal, rąb, gwiazda, trójkąt, okrąg serce). Każdemu z nich autor poświęca 3 strony. Na pierwszej malec uczy się nazywac i rysować kształt, na drugiej wskazuje na kształ w konkretnym przedmiocie, trzecia strona poświęcona szukaniu kształów na rysunku. Czyli "kwadratowy jak....klocki, kostka, domek.



Niestety małe OKO dopatrzyło się pewnych braków. Wykonawszy zadanie z zaciekawieniem zapytało.... "A gdzie nagroda?" Rzeczywiście, teraz większość książek z zadaniami ma kartę z naklejkami nagrodami tu niestety tej przyjemności nie ma. Matki OKO jednak nie należy do tych co by se nie poradziło. Raz dwa na etykietach machnęło kilka naklejek tematycznych i nagroda jak ta lala. Nie mniej jednak wygodniej było by je mieć na ostatniej stronie.

Ocena: 4,5/ 5
Cena: od 5 do 8,50 PLN
Info od wydawcy - TUTAJ

środa, 27 listopada 2013

Inwestycja w spostrzegawczość i logiczne myślenie.

Dziś Mamy OKO zderzyło się z AKADEMIĄ MĄDREGO DZIECKA.
Zapewne Matka nie zwróciłaby uwagi konkretnie na te książeczki z całej "markietowej" sterty gdyby nie CENA. Aż zgłupiało Mamy OKO i się Matka trzy razy zastanowiła nad jakością swego widzenia, ale żeby sie upewnić dodatkowo do czytnika poleciała i za każdym razem widziała 1 ZŁ. Tak, jeden polski złoty.
Szok! Wydawnictwo pierwszej klasy - EGMONT, nie jakaś tam popierdółka, a książki prawie jak za darmo. Zaraz Matka w kosz napakowała cały zestaw, no może nie cały, bo już przebrali co bystrzejsi, ale większość wydłubała.
A cała seria kolorowanek to 9 poniższych pozycji plus ta dziś przez Matkę prezentowana.
Cała seria to zestaw kreatywnych kolorowanek. Czyli coś dla małych plastyków, ale nie do tylko. Mamy Oko szybko się zorientowało, że sprytnie poukładane obrazki mają drugie dno i nie są zwykłymi kolorowankami.

Każda kolorowanka jest tematyczna. "DUŻE - małe" to zestaw zadań do kolorowania, dzięki którym Matka błyskawicznie wytłumaczyła dziecku jakie znaczenie mają oba słowa i w jakim kontekście należy ich używać. Ciężko powiedzieć czy to geniusz dziecka, czy umiejętność tłumaczenia Matki czy też sama książeczka spowodowały sukces, ale najważniejsze, że sukces jest i dziecko z prędkością światła załapało  na czym polega ta zabawa.

Matka wykorzystała też okazję i jak się trafiło kolorowanie to zrobiła także sprawdzian z kolorów, więc na jednym ogniu dwie pieczenie upieczone. Takie rozwiązania najbardziej Matka lubi :) Maksymalne wykorzystanie potencjału przy minimalnym nakładzie sił.

A na koniec coś co dziecko Matki lubi najbardziej..... ZAGADKI!
Czyli kolejna zaleta kilkustronicowej książeczki - inwestycja w spostrzegawczość i logiczne myślenie.

Ocena: 4,8/5,0
Cena: od 1 PLN za sztukę
Info o całej serii - TUTAJ

środa, 20 listopada 2013

Wodne malowanki z Teczki Malucha.

Skoro dzieci mają iść do szkoły od 6 roku życia to i ich edukację należało by wcześniej rozpocząć. W związku z tym, że MAMY OKO przyuważyło, iż dziecko wykazuje zainteresowanie różnego rodzaju zagadkami i książeczkami, że ręka dziecięcia coraz częściej i chętniej chwyta za kredki, flamastry i pędzel, a obrazy z pod owego pędzla zaczynają nabierać sensownych kształtów to rozpoczęła Matka domorosłą edukację.
Przejrzała nowości i starocie wydawnicze, zakupiła sporo książek z zadaniami dla 2-latka i każdego popołudnia wspólnymi siłami głowią się i kształcą.

Na pierwszy ogień poleciało Naklejkowo dwulatka, o którym Matka pisała TUTAJ. Dziś maglowanie TECZKI MALUCHA.
Żeby nie było... teczka malucha to prawdziwa teczka, przypomina zgrabną kolorową walizeczkę. W środku 3 książeczki: Album Malucha, Moja pierwsza książeczka i Malowanki wodne do tego zakładka do książki, kartka z naklejkami psów i kotów i karta naklejek dziwnych stworków. Każda książeczka z osobna zapowiada się interesująco jednak traktując je jako zestaw troszkę w tym wszystkim brak ładu, składu i logiki. No chyba, że umysł Matki nie na czasie i nie umie skrzętnie  ukrytego powiązania odszukać.


W pierwszej chwili Matka pomyślała, że może pomyłka jakaś zaszła i książeczki zostały pomylone, ale jednak taki był cel autora owej Teczki Malucha co z resztą widać na odwrocie.


Postanowiła Matka jednak jakoś książeczki połączyć w całość, aby stworzyć z nich jedną logiczną zabawę.W pierwszej kolejności wykorzystała Album Malucha - książeczkę z pięknymi zdjęciami zwierząt. To co bardzo się Matce i dziecku spodobało to jej zawartość. W środku znajdujemy zdjęcia autentycznych zwierząt, nie jakieś tam narysowane wynaturzenia, gdzie w sumie nie wiadomo czy to myszka, królik czy słoń i Matka często musi się zastanawiać co autor miał na myśli, a co dopiero mówić o 2-latku.


Następnie Matka postanowiła talenta plastyczne dziecka rozwijać i zaproponowała malowankę - dość nietypową. Dziecko zdziwiło się troszkę, kiedy dostało tylko kubek i pędzel, a Matka nawet nie zamierzała podać farb. Jeszcze bardziej się dziecko zaskoczyło kiedy z pod każdej kropli wody wyłaniał się kolor, by po pokryciu wodą całej kartki wyszedł obraz. Było to ciekawe doświadczenie. A Matkę ucieszył również fakt, że chociaż raz uniknęła przebierania i prania bluzki upaćkanej w farbie.


Malowanka pomimo wielu zalet ma również kilka wad. Kolory wydobywające się z pod pędzla są bardzo blade.

Nie bardzo mogła sobie też Matka poradzić kiedy dziecko chciało przejść do malowania kolejnego obrazka. W związku z tym, że to książeczka po przewróceniu mokrej kartki obrazek się rozmazywał, przyklejał do okładki. Niestety jak to woda nie schnie błyskawicznie, a jak wytłumaczyć 2-latkowi, że aby pomalować kolejną stronę musi czekać godzinę, aż wyschnie poprzednia? Bardzo mało praktyczne się to okazało.

Zdecydowanie lepiej było by gdyby zamiast książeczki był to zeszyt z wyrywanymi kartkami, z malowanką tylko po jednej stronie. Dzięki temu kiedy jedna kartka schnie możemy malować kolejną, a potem wykorzystać do kolejnej zabawy np. układanie kartek z malowanki w określonej kolejności i wymyślanie wspólnej historii łączącej wszystkie obrazki.



Ostatni etap wspólnej zabawy to książeczka. Tu Matka zgłupiała. O ile dało się książkę ze zdjęciami zwierząt podpiąć pod malowankę, w której były zwierzaki, to jak połączyć to z Kopciuszkiem? I dlaczego akurat Kopciuszek znalazł się w teczce? Tego Matka zrozumieć nie mogła, a i MAMY OKO też nie mogło dopatrzeć się powiązania. W każdym razie Matka - stworzenie sprytne - jakoś sobie poradziła. W malowance był koń? Był... A kto karetę kopciuszkową ciągnął? Koń przecież! I takim sprytnym zagraniem Matka znalazła wspólny mianownik. Tylko czy o takie powiązanie chodziło twórcom Teczki Malucha?

Testowaną teczkę wyprodukowało Wydawnictwo AKSJOMAT.
Do kupienia: TUTAJ
Cena: 9,99 do 14,99 PLN w zależności od wersji.
Ocena: 4,1 na 5,0

środa, 13 listopada 2013

Jak nabić rodzica w butelkę?

Ależ się Matka zdenerowała. Już dawno nikt tak nie wyrolował MAMY OKA. Niby wie, że naciągactwo szerzy się wszędzie, ale tego to się nie spodziewała.
Czas jakiś temu zakupiła swej pociesze teczkę z zadaniami, teczkę adresowaną do dwulatka. Zapłaciła ponad dwie dychy przyniosła do domu, otwiera....... a tu psikus. Te książeczki już mamy! - woła rożalona pociecha.
Jak to? - Matka, patrzy zdziwiona. Przecież teczki z taką okładką nie mamy!
I to był zasadniczy błąd rozumowania. To że obkład jest inny wcale nie oznacza, że w środku mamy też zupełnie coś innego.
Na rynku  jest tyle pozycji o podobnej tematyce, że bardzo ciężko się połapać co jest co, a szczególnie gdy ktoś ma na celu wprowdzenie w błąd. Szczególnie kiedy dziecko lubi książeczki z zadaniami i kupuje się każdą, która pojawia się na rynku.
Szkoda tylko, że niektórzy zniżają się do tak prostackich metod sprzedaży swoich produktów.

Okładki:


A w środku... niespodzianka:



www.sklep.brzuchatki.pl

czwartek, 7 listopada 2013

Bystre OKO wszystko wypatrzy!


No cóż, czasem przychodzi taki czas gdy pierworodne wychodzi na pierwszą imprezę. Nie spodziewała się Matka, że to nastąpi tak szybko. Ledwo 2,5 roku na karku i już nocowanie poza domem :) Wybrała się córka w gości, do znajomych i to z noclegiem. Matka naszykowała pidżamę, szczotę do szorowania zębów, grzebień z osiołkiem, ręcznik z myszką Mini i pościel z baranami.
Wysłała swoje młode i z niecierpliwością wyczekiwała smsów z relacją. Koło 21.30 wiadomość: „PADŁY, ale nie mogły się pogodzić w temacie kołdry. Twoja śpi z moim pod jedną.” i do tego mms:

No pięknie - pomyślała Matka. - Nie dość, że wyszła na noc to jeszcze łoże z chłopem dzieli :)
Dobrze, że chociaż Matka zna tego chłopa prawie od urodzenia, bo inaczej by chyba nie przełknęła :)

Późnym rankiem ruszyła Matka po swoją pociechę. Po powrocie wypytała o co chodziło z pierzynową wojną. Spodziewała się opowieści o bitwie na poduszki etc., ale jednak nieeeee.... Pierworodna oświadczyła, iż nie zamierzała spać pod baranami, bo od teraz to ona będzie spała już tylko pod murzynkiem. Po chwili dodała: koniec i kropka. 


I teraz dopiero Matka zgłupiała. Jakim murzynkiem? Nie mogąc dogadać się z dwulatkiem zasięgnęła wiedzy ze źródła. Szybki ruch ręką, chwyta za telefon i dzwoni do „ciotki”, pyta co to za „kołdra z murzynkiem”.
W odpowiedzi usłyszała, że ciotka w W&B zakupiła swoim nową pościel. Czarno-białą z czerwonymi elementami, bo wyczytała, że dobrze na zmysł wzroku działa. Naopowiadała, że uczą skupienia...(o tak... skupienie to by się nam przydało)..., że wyostrzają wzrok i ćwiczą spostrzegawczość. Wszystko wydawało się to Matce całkiem logiczne. Owszem czytała Matka swego czasu o magii bieli i czerni w pierwszych miesiącach życia dziecka, ale takie wiadomości zasłyszane od dobrej koleżanki psycholożki wydają się bardziej wiarygodne.
No cóż, co pozostało zatem Matce? Zamówić i swojej taką „edukacyjną” pościel. Nie było wyjścia, bo dwie noce już dziecko spało bez okrycia.
Poprosiła o informację, który to konkretnie wzór posiada wspominanego wielokrotnie murzynka i otrzymała odpowiedź z pełną fotorelacją :)




Nie tracąc czasu wskoczyła na stronę WHITE&BLACK  z zamiarem zakupu. 
Oj... - zasyczała Matka. Cena pościeli o optymalnych rozmiarach ponad stówkę. Może nie jest to drastycznie dużo, ale i nie mało. Nie mniej jednak postanowiła Matka podjąć ryzyko i zakupić.

Po kilku dniach Matka i córka zostały szczęśliwymi posiadaczkami pościeli z murzynkiem. Rzeczywiście dziecko się na niej „skupiło”. Pierworodna zauroczona, nazywała wyraźne kształty, dopowiadała historyjki np. o murzynkach co jadły grzybki. Hmmmm...nieźle... grzybki... ciekawe co oni tam robili na tym ostatnim nocowaniu, że ona taka napalona na tę pościel wróciła?! :) 
 


Po pierwszej nocy „murzynek” miał już chrzest bojowy i pościel trzeba było prać. Zniosła to bardzo dobrze....pościel oczywiście. Matka się obawiała prania czarnego i białego, no i jeszcze czerwonego razem. Przecież pranie dzielimy na białe, kolorowe i czarne, a tu co? Taki oooo... mix? Raczej nerwomix Matka przeżywała kiedy w pralce migały jej przed oczami czerwony, czarny, biały, aż się Matce piosenka z młodości przypomniała.... „tylko zmieniają się kolory.....nananana... i czerwony” Już w duchu czuła, że świeżo wydana stówka zamieni się w bezużyteczną szarą płachtę materiału z czerwonymi plamami. Obawy niesłuszne. Pościel dumnie dyndała na balkonowym sznurze kusząc intensywnymi kontrastami. Bez zacieków, przebarwień, zafarbowań – była idealna. Widząc to Matki OKO poczuło, że była to dobrze wydana stówa. Szkoda tylko, że podobnie jak wszystkie inne pościele trzeba ją prasować. Chwyciła Matka zatem za żelazko i podążyła za swym OKIEM w poszukiwaniu deski niezbędnej do wykonania tej jakże nudnej czynności i wróciła z krainy bieli i czerni z nutą czerwieni do swej szarej rzeczywistości.

Testowaną pościel wyprodukowała firma White&Black
Do kupienia: www.sklep.whiteandblack.pl
Cena: 94 - 104 zł ( w zależności od rozmiaru)
Ocena: 4,8 na 5,0